Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 

Na początku lipca wraz z Martyną i Adrianem wyjechaliśmy na ewangelizację małego miasteczka na Ukrainie – Woronowicy. Leży ono niedaleko większego miasta – Winnicy, w której wraz z naszym księdzem opiekunem przez 3 dni przygotowywaliśmy się, aby innym nieść Dobrą Nowinę. Nigdy wcześniej nie byłam na Ukrainie, nie wiedziałam jak się tam żyje, co ludzie robią na co dzień. Jedynie z telewizji dochodziły mnie wiadomości, a wielu ludzi pytało po co jadę na Ukrainę, przecież tam jest wojna. Oczywiście nasza miejscowość była oddalona dziesięć godzin jazdy samochodem od miejsca konfliktu.

Czym jest Ukraina dla mnie teraz?

Wszystkim tym, czym Jezus się ze mną dzielił przez te siedem dni. W kraju, w którym na każdym kroku widać cerkwie, gdzie liczba katolików nie przekracza dwóch procent społeczeństwa, można spotkać żywy kościół, którego centrum jest jego przewodnik – Jezus Chrystus. Naszym zadaniem było katechizowanie młodych mieszkańców miasta, aby później to oni mogli wejść na ulice i ewangelizować  jego mieszkańców, którzy poprzez działania komunistów zapomnieli, że Kościół jest źródłem miłości, a nie tylko instytucją. Kościół na Ukrainie to miejsce, w którym drzwi muszą być jeszcze bardziej otwarte niż w naszym kraju, ponieważ ludzie muszą wrócić do źródła, a nie jest to możliwe bez wyciągnięcia ręki w ich stronę.

Co przeżyłam?

Śmieję się często, że po spędzeniu trzech nocy na chórze kościelnym, człowiek musi być choć trochę bardziej uświęcony. Jezus przede wszystkim daje miłość i tę miłość otrzymaliśmy od ludzi. Do dziś przed oczami mam panią Stasię, która uchyliła nam nieba, a sama nie miała za wiele. Wydarzyło się kilka przypowieści ewangelicznych naraz: wdowi grosz, rozmnożenie chleba, cud w Kanie .. Miłość się tak łatwo rozdaje.

Kto daje otrzymuje dwa razy więcej.

Gdyby można było zmierzyć w litrach wody dobro, które daliśmy i to, które otrzymaliśmy, to można porównać półlitrową Cisowiankę i studnię w Woronowicy, która dla mnie nie miała dna. Znowu mogłam głęboko doświadczyć czym jest służba. Daje się niewiele, a dostaje się nowe życie. O tym rozmawiałam z moimi przyjaciółmi z Ukrainy: dali mi więcej, niż ja im mogłam dać.

Chylę czoła.

Myślę, że współczesnej młodzieży polskiej trudno jest zrozumieć co znaczy prawdziwa walka o wiarę. Studiując w Gliwicach, mieszkając w Mikołowie, robiąc zakupy w Katowicach, mogę iść do kościoła kiedy chcę i na jak długo chcę. Jest on Kościołem powszechnym. Dla ludzi na Ukrainie walka o wiarę ma całkiem inny wymiar. Pamiętam jak mówiłam młodzieży, że chylę przed nimi czoła, ponieważ w takim kraju jak Ukraina nie łatwo być katolikiem, a kiedy zobaczyłam ich łzy w oczach wiedziałam już wszystko.

Monika Jończyk