Z perspektywy moich ośmiu miesięcy tutaj trudno jest dużo powiedzieć, bo to tylko chwilka w perspektywie ponad pięciu lat rozwijania się wspólnoty tu na wyspie. W wielu względach jest ona podobna do wspólnot Ruchu znanych mi z Polski, ale ma też swoją specyfikę. Ponieważ przez pierwsze 4 miesiące (czyli połowę swoje pobytu na wyspie jak do tej pory) mieszkałam u różnych rodzin DK (tak właściwie u 4 bardzo różnych rodzin), miałam okazję zajrzeć w ich życie i przekonać się jak charyzmat przemienia ich codzienność. Dane mi było ujrzeć wiele pięknych rzeczy, jak choćby uczestniczyć w modlitwie rodzinnej. Patrząc zarówno na kręgi DK, jak i nasze pionierskie grupy dziecięce, młodzieżowe i dorosłych można zauważyć na jak podatny grunt Ruch tutaj trafił. Z mojego doświadczenia Oazy Ewangelizacji dla dzieciaków i młodzieży wyniosłam przekonanie, że nie tylko Ruch jest im potrzebny, ale jest odpowiedzią na to czego pragną, na to czego w Irlandzkiej rzeczywistości im brakuje: Żywego Kościoła. Nie twierdzę jednak, że w ogóle go w Irlandii nie ma, acz jest to naprawdę mała garstka ludzi. W tutejszej wielokulturowej i wielowyznaniowej społeczności zupełnie inaczej przeżywam swoje własne chrześcijaństwo i jestem przekonana, że zwłaszcza młodzież musi się tu mierzyć z innymi trudnościami z tego wynikającymi niż polska młodzież, co pogłębia jeszcze bardziej jej pragnienie należenia do wspólnoty, a nie jakiejś innej grupy. Irlandia jest podatnym gruntem dla Ruchu też dlatego, że Ruchów odnowy Kościoła tu nie widać (choć wiem, że są), więc do Ruchu trafia większość osób, które mają pragnienie pogłębiać swoją relację z Bogiem (choć oczywiście są też inne wspólnoty, jak choćby Szkoła Nowej Ewangelizacji czy bractwo świętego Józefa).

Ruch, który jest w Irlandii rozwija się zarazem dynamicznie i powoli – wiele osób się Ruchem interesuje, wiele osób jest w kręgach i szybko ich przybywa, ale wchodzenie w głąb charyzmatu zajemie pewnie jeszcze mnóstwo czasu. Ruch jest tutaj na etapie młodzieńczego entuzjazmu, pełen radości, ale jeszcze niezbyt mocno ugruntowany (choć oczywiście zdarzają się już małżeństwa po pełnej formacji, której owoce widać w diakonii, którą podejmują). Myślę, że wspólnota powolii wchodzi w czas, który będzie czasem oczyszczenia i różnorakich kryzysów (choć jest to moja ocena, a nie fakty). Myślę, że czas szybkiego rozrostu wspólnot dobiega końca, a teraz będzie czas, który pokaże na ile formacja jest owocna w życiu członków tutejszej wspólnoty. Będzie to też czas, w którym będzie się wystawiana na próbę nasza wierność charyzmatowi Ruchu (czego pierwsze oznaki już widać w życiu wspólnoty).

Napisałam powyżej „nasza wierność”, bo choć jestem we wspólnocie krótko i jeszcze nie w pełni czuję się jej członkiem, to myślę, że powolutku zaczynam przechodzić w swoim spojrzeniu od „wspólnoty do której mnie posłano” do „mojej wspólnoty”. Myślę, że tutejsza wspólnota jest dla mnie pięknym darem, bo pozwala mi na nowo odkryć charyzmat jako coś świeżego, coś czym się mogę na nowo zachwycić. Jest dla mnie też wezwaniem by nie tyle „korzystać z charyzmatu” co „żyć charyzmatem”. I za tą Wielką przygodę Irlandii: Chwała Panu!

Katarzyna Herman