Przyjazd do Polski był dla mnie błogosławieństwem. Ono nigdy się nie kończy, a Bóg nieustannie zsyła na nas deszcze swojej łaski. Na tych rekolekcjach szczególnie objawił mi swoją miłość, w bardzo szczególny i niespodziewany sposób. Jako ksiądz zawsze zdawałem sobie sprawę, że Bóg najwyraźniej objawia się w sakramentach i modlitwach wspólnotowych, ale tutaj na, rekolekcjach oazowych I stopnia, odżyło to wszystko we mnie na nowo. W moim życiu wylałem już choćby dużo łez przytłoczony najpiękniejszą miłością Stwórcy, gdy przeżywałem 30-dniowe rekolekcje ignacjańskie. Te doświadczenie niejako obudziły się we mnie na nowo i wzmocniły podczas Oazy. Przede wszystkim podziwiałem innych uczestników rekolekcji. Jestem bardzo podbudowany ich braterskością i życiem modlitwą. Młodzi ludzie, którzy już mają taką silną relację z Bogiem. Ich duchowa dojrzałość wywarła na mnie duże wrażenie.

Byli dla mnie dużą inspiracją i widzę, jak Bóg przemawiał do mnie przez tych ludzi. To było dla mnie jak nieustanne zaproszenie, by iść dalej w mojej wierze. Skoro ci młodzi ludzie dają radę być wierni Bogu i Mu ufać, będąc ludźmi świeckimi i na tak wczesnym etapie swojego życia, to dlaczego ja miałbym dać wygrać we mnie mojemu egoizmowi i chcieć kontrolować całe swoje życie? Chcę raczej ujrzeć Chrystusa w centrum, by przenikał moje człowieczeństwo i posługę kapłańską.

To trochę jak wielka ulga, ale i radość, że nie jestem w wierze sam, a świadectwo innych ludzi prowadzi mnie, daje inspirację, by wierzyć i ufać Bogu. Tak, nasi bracia naprawdę są ważnym kanałem komunikacyjnym między nami a Bogiem.

W życiu Elizuesza, Bóg posługuje się ptakami, by pomóc prorokowi. W życiu św. Rocha, Bóg posługuje się psem, który mu służy w środku lasu. A przecież nasi bracia są dla nas dużo ważniejszymi powiernikami Boga. To jednak może stać się tylko, jeśli oddam się w posiadanie Bogu i pozwolę mu działać. Wyobrażam sobie, co by się działo, gdybym, będąc już kapłanem, zawsze oddawał się w całości Bogu, jakie dzieła mogłyby się dokonywać. Boża miłość i prowadzenie zostały ujawnione poprzez psa czy ptaka, ale Jego dzieła mogą zostać pomnożone stukrotnie, jeśli wyrzeknę się samego siebie i zaufam Jemu.

Było więcej momentów łaski. Wiele codziennych aktywności jak poranna modlitwa, szkoła śpiewu, szkoła liturgii, pogodny wieczór, modlitwa wieczorna czy choćby rozmowy podczas posiłków – to były te chwile. Były bardzo ożywcze i stopniowo ujawniały Bożą hojność. A potem dzielenie w małych grupach, które też było łaską samą w sobie, kiedy słuchamy o działaniu Boga w życiu naszych braci i sióstr. Ich doświadczenia stawały się moimi i torowały moją drogę ku Bogu. Bardzo ważnym było dla mnie spotkać ks. Macieja Krulaka, który roztaczał wokół siebie aurę dobra. Pomyślałem sobie, że osoba wiedziona przez Ducha Świętego może dzielić się wieloma rzeczami i ma w sobie dużo energii, by to spełniać. Dzień Wspólnoty i rodziny, które tam się zebrały były też dla mnie pięknym obrazkiem.

Chciałbym też mocno podkreślić, ile znaczy dla mnie postać ks. Blachnickiego. On naprawdę był wielkim darem dla wspólnoty i dla Kościoła. Gdybym tylko dał Bogu działać we mnie jak on, byłbym prawdziwym darem dla innych. Darem i błogosławieństwem. Dla mnie, jako księdza, to szczególne powołanie, by dawać siebie innym bezinteresownie. Tylko tak mogę bardziej zanurzyć się w opiekę duszpasterską, być “pasterzem, który pachnie jak jego owce”.

Ks. Onesimo Durango, Filipiny